|
Panie i panowie! Nadszedł czas, abyście poznali prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Z pierwszej ręki. Z narażeniem życia, dzięki wykorzystaniu unikalnych mocy Goa Out of Brain Expierience udało mi się dotrzeć i namówić do konfesji jednego z najbardziej tajemniczych bohaterów naszej sceny. Nasz gość był pierwszą osobą, która postawiła stopę na krawędzi dm1. Jest pierwszą osobą, która wdrapała się na megasa oraz pierwszą osobą, która przyjęła rakietę w lewo oko (ponoć piecze do dziś). Jest kimś, dla kogo Quake 2 jest całym jego życiem, a także śmiercią. Przed wami - gruntowny wywiad... z Gruntem!!
Roodi: -Na wstępie chciałbym powitać naszego dobrego przyjaciela i powiedzieć, że jego niezłomna postawa zawsze była dla mnie wzorem do naśladowania. Grunt: -Nie pierdol. Nie lubię podlizywania się. -Ale, ale... -Do rzeczy, nie mam całego dnia, k...a! -No dobrze, w takim razie na wstępnie chciałem zapytać, bo zawsze mnie to tak zastanawiało. Otóż, czy respawn boli? -K....wsko boli, ale ...eh, co ty możesz wiedzieć o bólu? Wyobraź sobie, że biegasz sobie po poligonie z taką ruchomą tarczą, tylko, że bez tarczy, a metal fruwa w powietrzu niczym stado jaskółek na wiosnę. Zesrałbyś się po jednej rakiecie synku. Potrzeba mieć naprawdę dupę z żelbetonu żeby to przetrzymać. - A więc jak znosisz tę nieustającą rzeźnię? -No cóż, ciężko o tym mówić, ale... kiedy ostatni pryszczaty oszołom opuszcza serwer, zdarza mi się zajrzeć do butelki. Na pełnym gazie. Czasem urywa mi się film, a potem budzę się rankiem pod schodami koło shotguna, spoglądam przed siebie, strzepuje z ramion kurz zmieszany z krwią i mówię do siebie cichutkie - "kurwa". Ale nie zdążę się nigdy nad sobą rozczulić, bo po serwerze już skacze pierwszy narwany gnojek - z tych co to nie wychodząc z łóżka włączają komputer dużym palcem u nogi - więc muszę wracać do roboty. -Życie nie jest łatwe dla takiego zawodnika jak ty, co? -No co ty. Kamienie moczowe nie są łatwe, hemoroidy nie są łatwe, zakola po potylice nie są łatwe. Wiesz, że zanim zacząłem tę robotę nosiłem na głowie bujne afro? <wyciąga zdjęcie z portfela> Także tak, kurwa, życie nie jest łatwe, też mi spostrzeżenie. Bystrzach z ciebie. Życie na arenie to nieustanna rzeźnia bez chwili wytchnienia. Jeśli chcesz wiedzieć czy nie jest łatwe wbij sobie w dupę wiadro gwoździ, to pomoże ci załapać odpowiedni punkt widzenia. He he.
-Masz na sumieniu miliony kwakowych dusz, nie masz czasem moralniaka? -Nie. Wcale. Q2 jest jak zorganizowana ustawka, każdy wie na co się pisze. Jeśli wchodzisz do klatki czy na arene, to musisz się z tym liczyć. Oczywiście czasem żal się robi, kiedy przychodzi mi rozsmarować po arenie jakiegoś nooba, ale wiesz, to moja praca. Za to najbardziej lubię, kiedy widzę dwóch przeciętnych rozdygotanych lamerów spierających się o to, który z nich jest większym rzeźnikiem. Ogarnia mnie wtedy pusty śmiech. W takich chwilach aż chce się fragować. Mam poczucie, że karcąc frajera robię dobry uczynek. To takie śmieszne patrzeć jak miotają się po spawnach., he he. Ale ta, tych początkujących, to czasem mi żal. Mimo wszystko. Moralniak? Raz, w '98, dalej nic nie pamiętam. -Praktycznie 20 godzin dziennie jesteś w ciągłych ruchu, ciągle w podskokach. Powiedz mi, jak utrzymujesz wysoką formę w takim wieku? -He he, codziennie rano kubek etyliny 75, i można jechać dalej. Nie. Żartuje, dementuje bo jeszcze ktoś gotów spróbować. Świat jest pełen idiotów, wiesz. Czasem aż ma się ochotę wyjść z ekranu odskoczyć neostradę i zrobić mały porządek, he he. Odpowiadając na twoje pytanie: zanim wstąpiłem na arenę byłem wyszkolonym żołnierzem komando fok. Żelazną kondycję i azbestowe płuca zawdzięczam jednak nie morderczemu treningowi, lecz perfekcyjnemu oprogramowaniu. Zostałem tak skrojony żeby swobodnie biegać po arenie z wiadrem rakiet pod pachą, nie tak jak te łajzy z counter strike, co to zaczynają sapać jak dać im jakąś prawdziwą spluwę do ręki. -Powiedz mi, jaka jest twoja ulubiona broń, taka z której strzela ci się najprzyjemniej. -Mam dwie takie. Lubię chainaguna. Lubię te pobudzające wibracje, szczególnie z rana, szczególnie lubię patrzeć jak przeciwnik miota się pod jego ogniem jak parkinson na dyskotece, he he. Drugą z nich jest rakietnica. Stary, nie ma nic lepszego niż poczuć na twarzy galon krwi wylatujący ze ekspodującego ścierwa. Wtedy naprawdę czuje że żyję. Musisz kiedyś spróbować, spodoba ci się, przekonasz się. -Może lepiej nie. W moim świecie nie ma respawnów... -Nie ma u was respawnów? To mecze pewnie trwają po minutkę, co? Ha! Gówno nie mecz! -Ale nie twierdzę że czasem nie mam ochoty jakiegoś polityka potraktować ciągłym ogniem... -Brawo! Będą z ciebie ludzie! <po chwili zastanowienia> Tylko nie bierz mnie za jakiegoś patola, co? Wszyscy myślą, że jestem szaleńcem opętanym rządzą mordu, bo calymi dniami miotam śmiercią po arenie. To nieprawda. To praca. Tylko praca. Jak każda inna. No, może nieco bardziej ekscytująca, ale po skończonym dniu, kiedy jestem już sam, lubię usiać gdzieś na skraju windy i poczytać. Poezję, prozę, coś o dalekich podróżach, o wielkich przygodach. Lubię też obejrzeć jakiegoś ładnego arta, mało kto zna tę wrażliwszą stronę mojej natury... -Wow, Grunt, zaskakujesz mnie... -To nietrudne. To przez ten wyraz twarzy, Carmack pokarał mnie nim raz po przegranym duetu w Dooma z Jonem Romeo. Całe życie mam minę jakby mnie ktoś szczypał w prawe jajo. Co zrobić, jak już mówiłem, życie jest.... o kurwa! Koniec wywiadu! Znowu się budzą! Dzięki za rozmowę, ale dla mnie właśnie zaczyna się dzień, czas ponapierdalać po serwerach... Do zobaczenia w środku! -Również dziękuję za wywiad.
I tak oto dokonał się pierwszy, historyczny lecz niedokończony wywiad z człowiekiem legendą, człowiekiem o wielu skinach, z ikoną ownagu, baronem skilla, prawdziwym terminatorem naszego czasu. Gruntem. A już w następnym odcinku mojego kącika kulturalnego zapraszam na felieton poświęcony serwerowemu savior vivre! Temat niejednokrotnie wałkowany, ale wciąż aktualny! Zapraszam!!
| |